Zgadzam się z tym, że forma wspaniała ale nie uważam żeby treść była nijaka. Po pierwsze uważam, że użycie jako „kontekstu” zespołu pieśni ludowej już samo w sobie jest bardzo ciekawe i tworzy ładne tło do historii głównych bohaterów. No i sama ich historia właśnie jest porywająca. Pokazuje jak ludzie nie są w stanie się zrozumieć latami, jak się mijają i unieszczęśliwiają. Oczywiście w tle jest też piękna muzyka no i kontekst historyczny. Do mnie to trafia ale może dlatego, że jestem fanką wątków romantycznych.
Gdyby zrezygnować z formy: pieśni, braku kolorów, fantastycznych zdjęć i... Tomasza Kota, to pies z kulawą nogą nie zainteresowałby się tym filmem tylko ze względu na fabułę.
Jasne, ale gdyby zrezygnować z efektów specjalnych i elementów walki to i "Matrixa" można sobie odpuścić :p
"Matrix" to akurat zupełnie chybiony przykład. Jaką inną formę może przybrać film science fiction - oświeć mnie proszę. Może coś a la "W starym kinie" :)
Natomiast gdyby "Zimną wojnę" zrobić bez wymienionych przeze mnie elementów , w stylu dajmy na to "Moje córki krowy" czy "Klan" to... lipa, Panie.
Myślę, że miałaby szanse się obronić no chyba, że rzeczywiście zrealizowane by było na poziomie Klanu :D no ale na szczęście film jest całością i nikt go z tej warstwy muzycznej (to mi się w nim chyba najbardziej podobało jednak) ani wizualnej nie obdarł. No i też jednak Joanne Kulig a nie Kota z dwójki uważam za większy atut :)
Gratuluję logiki. Gdyby zrobić Zimną Wojnę a`la Klan to nie była by Zimną Wojną. Masz jeszcze jakieś lepsze zestawienia? Zrób tak z Ojcem Chrzestnym, Taksówkarzem czy z Łowcą Jeleni. Pośmiejemy.
Tak, gdyby zrobić Zimną Wojnę à la Klan to wyszedłby mniej więcej The Room.
Pawlikowski mógłby nakręcić w swoim stylu np. film akcji o grzybobraniu w kieleckim i też wszyscy byliby zachwyceni - i to jest akurat mój szczery komplement.
Na to zresztą poszła komisja oskarowa, chociaż tam akurat tematyka filmu była wybitnie "właściwa".
Dlatego cały czas piszę o przeroście formy nad treścią. Możecie mieć oczywiście inne zdanie, nie ma problemu :)
No właśnie Matrix jest bardzo silnie osadzony w fabule. I umiem sobie wyobrazić jakieś inne rozwiązania techniczne, inną realizację tego doskonałego pomysłu na wybór pomiędzy poznaniem trudnej prawy a życiem w bezpiecznej iluzji.
Fatalny przykład. Opierając się tylko na fabule Matrixa, można by zrealizować w genialny sposób nawet teatr telewizji.
Taka prawda. Nuda i tyle, ale nagrody i piejący z zachwytu "krytycy" zupełnie "przypadkowo" zachwyceni...
O przepraszam, myślałem, że to do mnie.
Nieporozumienie.
W wersji mobilnej nie widać oceny filmu, widać tylko: w odpowiedzi na post wito5.
Nie ma też opcji edytuj ani zgłoś nadużycie.
Ciekawą rozmowę o muzyce do tego filmu można znaleźć tutaj: http://audycjekulturalne.pl/masecki-zimna-wojna/
Dla mnie muzyka, dźwięk, wątek mazurka, występy-rewelacja! Miałam ochotę bić brawo z filmową widownią. Niestety historia miłosna bardzo mnie rozczarowała. Brak emocji, napięcia, sceny pocałunków udawane, co widac. Kot jak zwykle grał gościa z Niani Frani, jest drewniany w każdej roli. Moim zdaniem to właśnie On pociągnął film w dół. Joanna klasa! Bez Pana Tomasz mocne 8, a tak daje tylko 7.
Czy Ci bohaterowie wykazują chociaż odrobinę zainteresowania motywacją drugiej strony. Na ledwie zakreślone :"ja nie znam języka ani francuskiego ani żadnego" (czy coś takiego) pada odpowiedź "to się nauczysz". Koniec. Każdy tu jest zainteresowany realizacją swoich potrzeb i jakoś w chory sposób pojmowanej "miłości". A co z ludźmi, których być może tratują po drodze? Co z mężem Włochem, który być może bardzo kochał Zule, co z tą kochanką Wiktora z Francji, co z dzieckiem Zuli? Mnie zawsze irytuje postawa, "ach jestem takim wrażliwym artystą pogrążonym w nieszczęśliwym uczuciu" obawiającym się namiętnym bzykaniem od czasu do czasu i bezmyślnym pakowaniem siebie i innych w kłopoty. To jest ta "miłość". I na poważnie myślę, że takie zachowania przejawiają ludzie z zaburzeniami psychicznym, którzy z powodu talentów jakie posiadają są usprawiedliwiani czy a ich losy wynoszone do rangi czegoś niezwykłego. Gdyby to byli pozbawieni talentów mieszkańcy PGRowskiej wsi, to wszyscy uznali by ich zwykłych zapitych patoli, którzy prawdziwą miłość pomylili z egoizmem.
No film przedstawiający Polską wieś jako przaśne biedabydło gdzie ojcowie gwałcą swoje córki to jest ARCYDZIEŁO z założenia. Postać Zuli napisania bardzo wyraźnie - wagina za karierę i pieniążki reszta się nie liczy. Reżyser? Typowy sugar daddy, którego nasza urocza Zula kopie w dupę przed tym jak staje się gołodupcem na obczyźnie i posuwa co mu się tam pod rękę nawinie topiąc smutki w butelce wódki. Oczywiście miłość wraca kiedy okazuje się, że sugar daddy może pomóc w karierze. Tym magicznym sposobem sugar daddy zmienia się w sutenera wysyłającego swoją UKOCHANĄ, do typaska który ją posuwa w zamian za wydanie płyty. Czyż to nie piękna HISTORIA O MIŁOŚCI? Ten film jest obleśny chyba bardziej od "galerianek".
Racja, to zawsze lepiej, niż dyskusja z "oczarowanymi" tylko i wyłącznie atmosferą. A innym przypominam, że hejt nie jest krytyką filmu, produktu itd.. Hejt jest wyrażoną bezradnością na niezgadzanie się z opinią innych.
Oszukali mnie producenci, telewizja i marketingowcy i za to moja ocena to 1:) miało być dzieło a nie czyjaś zachcianka na film.
Haha... Zamieszałem:) Tak do Ciebie, a to niekoniecznie musi oznaczać, że będę Cię atakował. Chodzi mi o to, że napisałeś swoje zdanie na temat tego periodyku filmowego, a prawdziwi hejterzy nie dyskutowali z Tobą na argumenty tylko ad persona oceniali Ciebie zamiast film.
Miłość, zdrada, nadzieja, zwątpienie, komunizm, śmierć... To jest ten nijaka treść? Jaka treść by cię zadowoliła?
Z powyższych "wątków" chyba tylko w miarę przekonywujący jest komunizm, a nie o to chodziło w filmie o miłości.
Tak w ogóle ciężko mi teraz dyskutować o szczegółach, po prostu tak mnie wtedy urzekł, że dzisiaj już niewiele pamiętam.
Sorry.
Nie jestem ekspertem, przeceniasz mnie.
Co w tym dziwnego, że film mnie nie zachwycił treścią i w tej chwili nie chcę o niej dyskutować w szczegółach, po prostu jej już nie pamiętając?
Uff, a myślałam, że tylko ja miałam takie odczucia wśród tysiąca zachwytów nad tym filmem..
Pierwsze sceny były dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem, ponieważ jak byłam mała, moi rodzice zajmowali się badaniami terenowymi wiejskiej muzyki ludowej, więc przedstawiony na początku temat był mi dosyć bliski.
Niestety z wejściem do filmu motywu głównego, czyli "romansu" z każdą sceną byłam coraz bardziej rozczarowana. Fabuła i romans bohaterów zostały strasznie sprymityzowane. Miłość bohaterów przedstawiona została niby jako miłość ich życia i szaleństwo ale w filmie jedyne co ich łączyło to muzyka i... Seks. I tyle. Nie ma tu pokazanych żadnych bardziej poważnych rozterek sugerujących głębszą relację niż seks i zazdrość na podłożu seksualnym.
Estetyka kadrów obrazowa, temat nawiązujący do folkloru w PRL i wiejskiej muzyki tradycyjnej jest (dla widza niezaznajomionego z tym wcześniej) intrygujący, jednak fabuła, niszczy wszystko. Bardzo, ale to bardzo zmarnowany potencjał.
I jestem w szoku, że film zbiera takie laury. Ale to pokazuje, jakie filmy podobają się masowej publiczności, niestety.
No właśnie nie wiem skąd tak wysoka ocena tego filmu skoro wchodzę na komentarze i połowa głosów to coś w okolicy 5/10. Ktoś tu chyba stara się nabić użytkowników filmwebu w bambuko, żeby kolejne "arcydzieło" ukazujące Polskę jako biedagrajdołek a Polki jako puszczalskie karierowiczki które za role czy tam możliwość nagrania płyty dają dupska starym pierdzielom, olewając miłość. Tandeta jakich mało.
tez mi nie pasuje, ze taki wizerunek Polek poszedl w swiat:/ mogli to bardziej przemyslec, jak mial to byc film exportowy.
nie chodzi o to, zeby zrobic z Zuli swieta matke polke, ale Polka jako puszczalska blond karierowiczka wychodzaca za maz za obcokrajowca z wyrachowania, zeby moc wyrwac sie z kraju i odwiedzac kochanka we Francji, hmmm... no dziekuje bardzo. sama mieszkam za granica i cos czuje, ze ta historia nie ulatwi mi teraz znalezienia meza xD
Tylko taki wizerunek Polek i Polaków idzie w świat z Polin (nie mylić z Polską). Polacy to naziole, antysemici, rasiści, półgłówki i wieśniaki, Polki to puszczalskie szmaty z kapciem zamiast mózgu marzące jedynie o dosiadaniu zagranicznych siusiaków.
Było Pokłosie, była Ida jest Zimna Wojna - gdzie nie pokazali ani Zimnej Wojny, ani grozy tamtych czasów, ani inspirującego romansu przeciwstawiającego się przeciwnością mrocznych realiów. Zamiast tego jest wielka parująca kupa, gdzie miłość spłycona jest do "dymanie za pracę i profity" + sugar daddy zakochany w loszce której jest sponsorem i alfonsem. No naprawdę AMBITNE podejście do miłości - The Notebook albo Amelia nie mają startu do takiej pięknej historii.
W kinie po 30 minutach połowa widowni ziewała, a druga połowa nerwowo spoglądała w telefony "ile jeszcze do końca" - serio nie wiem kto temu filmowi dał tyle pozytywnych ocen, przecież to zwykły gnieciuch, 1 obejrzysz i nie wrócisz do tej szmiry przez lata bo to absolutnie bezrefleksyjne kino za to dość obleśne żeby próbować je zapomnieć jak najszybciej.
no wlasnie juz nie chcialam dodawac zydowskiego pochodzeni rezysera, co mialo zapewne wplyw na taki, a nie inny obraz bohaterow, ale skoro juz sam to napominasz... mam nadzieje, ze inne narody tak na to nie spojrza, gdyz i tak wiekszosc zagranicznych, w tym hollywodzkich produkcji, wypuszcza powierzchowne filmy. no ale w tym przypadku Polaka moze uwierac taka konstrukcja... coz, natomiast kulig wydaje sie byc bardzo zadowolona ze swojej roli.
Forma tutaj była naprawdę wspaniała. Zdjęcia cudo. Plus kręcony tak bardziej po "zachodniemu" niż po polsku co patrząc na polskie kino jest niestety komplementem. Za to scenariusz i gra głównych bohaterów... serio chemii i emocji. Człowiek płakał na Titanicu i innych melodramatach, a tutaj kompletna obojętność. Jako laik nie potrafię powiedzieć co nie zagrało, ale nic mnie w tym wizualnie przepięknym obrazie nie poruszyło.